Thursday, August 14, 2014

Pszczyna według analogów

Hejka:)
Oj rzadko tu bywam. Odkąd technika weszła do mojego życia (czytaj telefon z internetami ;) haha) nie włączam kompa, a tam są wszystkie zdjęcia analogowe. Wczoraj przeglądałam je, ojeju! Jest ich masa! Do wyboru, do koloru, do tematu :) nic tylko je podpisać, zgrać i wrzucić na telefon i można udostępniać mobilnie oł yeah :)
O godz.18 zaczyna się mój długi weekend. Były różne plany. O jak ja uwielbiam (tfu uwielbiałam) mieć wszystko zaplanowane, dopięte na ostatni guzik. Ale życie postanowiło mnie oduczyć tego planowania, kontrolowania wszystkiego, więc w moim życiu jest istny roller coaster od roku. Plany w ostatnim momencie zmieniają się. Uczę się reakcji na zmiany, poddaniu się chwili, cieszeniu się yeah! :) Tak więc na ten weekend było kilka planów. Potem się wszystko zmieniło. Jakby to była jakaś nowość ostatnio ;) Zachciałam basenów, wody. I nagle wpadł pomysł znikąd, żeby jechać na Węgry na baseny. Tak to działa. Rzucasz w niebo myśl, życzenie, marzenie, odpuszczasz i samo przychodzi. Nastawiłam się na Węgry i namiot. Pierwszy raz jechać pod namiot, super. Ale żeby było ciekawiej Węgry nie wypaliły. Więc będzie coś po Polsce. Nie wiem gdzie, nie wiem nic. Będzie spontan. Może Kraków, może Wrocław, może Bielsko-Biała, może Jura Krakowsko-Częstochowska, może zamki, może Czechy i Ostrawa, Brno. Kto wie. Także tego, zobaczy się! :) Ważne, że są w torbie aparaty i uśmiech, i Marta ;)
Standardowy problem wyjazdów - który aparat wybrać haha :) Już miałam zabrać nowy nabytek Minolta dynam 500si, ale w ostatnim momencie zorientowałam się, że ona jest na baterię, której nie mam - o matko! Bateria w analogu, co za nowoczesność! ;) Każdy mój analog jest na słońce, powietrze hahh, ale że bateria? ;) Ostatecznie jedzie ze mną Smena 8m, Zorki 1, Lubitel 166B.
I coś jeszcze.
Coś, co zrozumie każdy biegacz ;)
Wzięłam zestaw biegowy. Szaleństwo, przecież nie będę tam sama biegać! Przecież nie będzie czasu! Ale byłoby mi strasznie przykro, gdyby zachciało mi się biegać i bym żałowała, że nie mam butów do biegania. Bo jak to 5-6 dni nie biegać?! 
:)
Punktem docelowym tego weekendu jest Pszczyna i jej okolice. Stamtąd codziennie będziemy ruszać przed siebie. 4 lata temu byłam w Pszczynie. Pięknie! Polecam zwiedzić - pałac, skansen, zagrodę żubrów, piękny park :) jest pewnie tam duzo więcej ciekawych miejsc do zobaczenia, ale to zawsze powód, żeby tam wrócić :) Nie mogło więc nie znaleść się tutaj kilka zdjęć zrobionych ananlogami w tym pięknym mieście :) 
Na wycieczce tam były ze mna: Fed 4 i Smena 8m. 
To była pierwsza i jak na razie jedyna klisza Feda 4. Fajny, dobry aparat, ale bardzo ciężki do noszenia ;) ach te kobiece problemy ;)
Dwa poniższe zdjęcia są z tego aparatu. Pierwsze zrobione w pałacu w Pszczynie, trochę nieostre, ale cóż- nie pierwsze, nie ostatnie ;)

Pałac w Pszczynie - Fed 4 / Fujicolor 200 (2010)

Drugie zdjęcie z Feda 4 zrobione było w skansenie. To zdjęcie wyjątkowo mnie śmieszy, bo spójrz na płotek i cień. Ja tam widzę dwa psy haha ;) a Ty? Piękny skansen, naprawdę warto zobaczyć! Zieleń, kwiaty, klimatyczna atmosfera :)

Skansen w Pszczynie - Fed 4 / Fujicolor 200 (2010)

To teraz czas na moją ulubioną Smienę 8m! :) Klisza Solution VX 200. Słaby skan, porysowana klisza, stąd ta niebieska linia na każdym zdjęciu. Cóż :)
Na początek pan paw z zagrody żubrów. Zdjęcie za ciemne, nieostre. Ale nie to się liczy. Dla mnie ważny sam sam moment robienia zdjęcia, to pozytywne uczucie, radość. Efekt to sprawa drugorzędna :)


Paw w Pszczynie - Smena 8m / Solution VX 200 (2010)

Kolejne cztery zdjęcia są już z cudownego skansenu :) Smiena jest słaba, wielu znawców często mi mówi, żebym zmieniła aparat na lepszy, chociażby na któryś z tych, co mam. ALE ja ją uwielbiam. Kropka! Podreperuje się ją i będzie jak nowa :)
Enjoy!



Skansen w Pszczynie - Smena 8m / Solution VX 200 (2010)

Skansen w Pszczynie - Smena 8m / Solution VX 200  (2010)

Izba - Smena 8m / Solution VX 200 (2010)

Skansen - Smena 8m / Solution VX 200 (2010)


Tuesday, July 15, 2014

Bieganie uczy pokory!

Hej.
Dziś z rana miałam wstać i lecieć na trening. Ale cały organizm wołał "nie!". Organizm zawsze wie, co jest najlepsze. Więc tak sobie krzyczał, a ja się poddałam lenistwu. Myślałam, że to totalne przemęczenie, bo ostatnio kozaczę z ilością zajęć, treningów i brakiem odpoczynku. Więc jak już zwlekłam się z łóżka to pomyślałam sobie "bieganie" ! :D ooo ! co za pomysł dobry! W tym miesiącu zrezygnowałam z jogi na rzecz karnetu na siłownię i fitness, taka nowość, bo nigdy nie chodziłam. Trochę zaniedbałam też bieganie, do tej pory było bieganie co drugi dzień, teraz z 2x w tygodniu. I mam wyrzuty sumienia. Zawsze jak nie poświęcam się maksymalnie czemuś, co lubię (czytaj: fotografia przede wszystkim!) mam wyrzuty sumienia. Ale walczę z tym :) No i tak zbierałam się do parku. Oczywiście, jeśli idę sama, to kończy się rozgrzewka w domu tak, że włączam muzykę i zaczynać ćwiczyć, a kończy się tańcem śmiechańcem ;) Każda przerwa od biegania powoduje, że bieganie jest trudniejsze, psychicznie i fizycznie. Dziś ciągle głowa mówiła, że mam skończyć, że już dość, po 1 km chciałam wrócić do domu. Oczywiście była godzina przed 10, więc był już wielki skwar. Ale ja tam wiem, że to ego sobie gada. Więc biegłam, biegłam. 
Każdy biegacz mówi, że w czasie biegania wiele rzeczy można sobie przemyśleć, rozwiązać. Ja jakoś nie mam takich akcji raczej lub rzadko. Do dziś. Zaczęło się od przypomnienia wczorajszej rozmowy o oczekiwaniach. Ludzie uwielbiają mieć oczekiwania, ale jak nie dostaną tego, co chcą to powstaje smutek, żal, złość i wszystko inne, co niemiłe. Jestem ostatnio trochę zła, że nie jest tak, jak ja chcę pod wieloma względami. Po prostu mi się to nie podoba. Bo ja przecież chcę! ;) No i tak biegłam i myślałam, że przecież od oczekiwań jest tylko smutno, jeśli nie wyjdzie to, co chcesz. I tak pomyślałam, że przecież wierząc w teorię, że zawsze dostajesz od życia to, co jest najlepsze dla Ciebie, zawsze i wszędzie (jeśli się tylko na to otworzysz), to po co się spinać i mieć te oczekiwania. Skoro nie dostajesz tego, co chcesz, to najwidoczniej to nie jest dobre dla Ciebie i już. Odpuść, idź dalej, poddaj się życiu. Życie zawsze wie, co dobre dla nas. Nawet, jeśli są złe chwile, to z perspektywy czasu są one dobre, są lekcją. No ale głowa jechała dalej "ale ja chcę to i to, bo tak chcę". I taka wewnętrzna walka. Szarpanie się. Zawsze szarpałam się z życiem. I szlag mnie trafiał, jak nie spełniały się marzenia i plany, więc nawet przestałam marzyć. Niedawno zrozumiałam, że to była szarpanina. Więc poddałam się życiu i od roku życie stało się magią :) a jak dziś pomyślałam, żeby odpuścić sobie wszystko i po prostu oddychać i żyć i zobaczyć, co będzie jutro, to nagle zawiał wiatr i bieganie stało się przyjemniejsze :) Cudownie!!! :)
I biegłam dalej. Myślałam, że to już koniec mądrości na dziś;) Ale nie, nie! Od gorąca zaczęłam źle się czuć, kolki, głowa mi pękała, musiałam nadać za duże tempo, którego moje popsute serducho nie lubi. Więc musiałam przerwać bieg i sobie usiąść. I wtedy olśnienie! tadam! Bieganie uczy pokory! Życie uczy pokory!!! Doszłam do wniosku, że nie przypadkowo mam słabsze serducho i muszę wolniej biegać, nie forsować się. Nic nie dzieje się przypadkiem! Moje ego uwielbia kozaczyć.  Tzn.teraz już dużo mniej. O tak. Gdybym mogła to robiłabym wszystko naraz. Ostatnio bardzo szybko żyję, w pracy dużo nadgodzin, treningi, bieganie. Wychodzę rano, wracam wieczorem. Wpadłam w tryb szybkiego życia jak za dawnych czasów. A już było slow life, cieszenie każdą chwilą, celebrowanie życia. Ale że ego lubi wracać do dawnych przywyczajeń, szczególnie jak jest się przemęczonym, wtedy nie jesteś do końca świadomy i bach, powrót do starych rutyn. I zaś za dużo na siebie brałam. Ostatnio odpuściłam też jogę. A joga zmienia myślenie i życie totalnie... jutro więc idę! I dziś złapały mnie kolki, serce waliło jak młot. I tak usiadłam. I była pokora. Wtedy sobie pomyślałam, że ostatnio biegam nie ciesząc się aż tak chwilą. Narzucam tempo w bieganiu i życiu, znowu, znowu. Więc to nie przypadek z tym moim serduchem, bo ze zdrowym bym się zajechała. Więc jak zawsze byłam zła, że jest takie słabe, to dziś stwierdziłam, że to najlepsze dla mnie. Akceptacja. Mądrzy znajomi twierdzą, że serducho da się naprawić. Cudownie:)
Przez ego chcę wszystko od razu, na już. A jak nie wyjdzie to się poddaję. Myślę, że dlatego była moja kontuzja 4 lata temu przy bieganiu, wtedy nie byłam gotowa, wtedy bym się zajechała. Teraz jestem mądrzejsza, słucham siebie, swojego organizmu. Przynajmniej się staram. Bo czasem jest gorszy dzień i to nie wychodzi. Ale idę do przodu, szukam, czytam, chcę. Jeszcze długa droga przede mną, ale z każdym dniem bliżej celu :)
Bieganie uczy pokory, zdecydowanie. Przez to zwykłe bieganie zmieniło się totalnie moje myślenie. Grzecznie idę do przodu, uczę się siebie, organizmu, powoli robię postępy, przez serducho biegam wolno, poskramiam tym ego, bo przecież chciałabym mieć super czas, ale nie, nie;) skupiam się na ilości kilometrów, wiem, że wszystko jest w głowie. Kiedyś nie umiałam magicznych 5km zrobić, potem 10km. Teraz mam problem z wyjściem powyżej 10km, ale to kwestia myślenia. Powoli do przodu, POWOLI  :)
Trzecia mądrość z dzisiejszego biegania. Jak tak usiadłam, wyłączyłam muzykę i odetchnęłam. Posiedzieć w ciszy w parku. Przecież tego mi było trzeba. Cudownie. Głowa już tam marudziła, że trzeba wracać, iść do pracy, dużo do zrobienia jest. Nie nie, odetchnij, poczuj powietrze, wiatr, uśmiechnij się, obserwuj :)
Na telefonie wyskoczył mi kapsel Tymbarka, może to śmieszne, ale ZAWSZE jest odpowiednie do chwili, zawsze! Dziś było hasełko "popatrz w niebo" :) więc cieszyłam się chwilą, wdychałam powietrze, było cudownie. 15 min a ile to zmieniło :) I zrozumiałam, że muszę znowu zwolnić tempo, bez spinania się. Także wiem na pewno z własnego doświadczenia i mądrości książkowych, że NIC NIE DZIEJE SIĘ PRZEZ PRZYPADEK. Wczoraj był dzień bez humoru, rzadko się to zdarza, ale to było po to, żeby docenić jak jest pięknie z humorem. Każda zła chwila jest w gruncie rzeczy dla nas dobra, bo uczy nas czegoś. Kwestia odpowiedniego spojrzenia.
Stwierdziłam też, że głupie to ego. Odstawia szopki. Komplikuje życie, warto z nim walczyć. Jeśli ktoś lubi o nim czytać, to polecam książkę Osho - "Kreatywność", genialnie pisze o życiu, kreatywności, ego, oczekiwaniach :)
Cudowny dzień! Życzę i Wam, żebyście się czasem zatrzymali, pooddychali, cieszyli się chwilą, posłuchali siebie, co ma Wam do powiedzenia ciało, ono zawsze wie najlepiej :)
Zdjęć analogowych nie może zabraknąć, do dzisiejszych przemyśleń te mi najbardziej pasują :) Jako że o życiu, to przypomniało mi się zdjęcie, które już dodawałam, napis "życie" znaleziony w Katowicach, koło mojej uczelni. Zrobione w 2009r. przez Fed 50 :)

"Życie" - Fed 50 (2009)

Dziś było totalne bycie tu i teraz, cieszenie się z otaczającego świata, więc zielonego nie może zabraknąć :)


Ławka w parku - Fed 50/Fujifilm Superia 200 (2010)


A tu zdjęcia z telefonu. Koniczyny, niebo, park. Pięknie! Miłego dnia! :)

zdjęcie nieanalogowe

zdjęcie nieanalogowe

zdjęcie nieanalogowe

Tuesday, July 1, 2014

Ludzie !

Hej.
Długo tu nic nie pisałam. Skupiłam się na blogu na facebooku, na bieganiu, ogarnianiu czasowo swojego zakręconego życia. Chorobliwy brak czasu! W głowie zawsze jest masa myśli, które chętnie bym tu przelała. Ale jak tylko się zabieram za pisanie to uciekają. Powinno dać się myśli automatycznie przerzucać na papier, komputer. Taki zdalny odczyt ;)
A w sumie też mało piszę, bo czasem sobie myślę, że tego nikt nie czyta. O! ;) Po czym kiedyś przy kryzysie przed moim startem w pierwszym biegu na 10km napisałam tak znajomemu, że mój blog nie ma sensu, to całe pisanie postów, a i bieganie też nagle nie miało sensu w tym dniu (stres przed zawodami;) to wtedy usłyszałam, że on czyta i jestem dla niego inspiracją. Mimo, że to on sam był moją biegową inspiracją. Dziękuję Ci za te słowa! Bo nawet dla jednej osoby pisanie ma sens! :) 
Co do zdjęć. Masa zdjęć czeka na pokazanie. Masę nowych zdjęć bym porobiła... Potrzebuję czasu, więcej czasu! Tysiąc rzeczy chcę robić na raz. Wszystko naraz! Tu i teraz.
Hmm kocham aparaty i fotografię analogową i wiem, że ona będzie już zawsze. Ale zauważyłam, że z fotografią mam takie sinusoidy zainteresowania, raz bardziej, raz mniej. Ale była, jest i będzie. Jak z miłością - są wzloty i upadki ;) Teraz zdecydowanie brakuje mi czasu, ale skutecznie pracuję nad tym, bo jest taka zasada, że im więcej masz zajęć, tym więcej masz czasu ;) Teraz jest faza na bieganie! Zdjęcia mam na kompie, komp jest w domu, a ja w domu rzadko bywam. Ale gdyby zdjęcia były na telefonie... ;) A z wrzuceniem zdjęć na bloga wiąże się jakaś inspiracja. O czymś myślę, coś zobaczę i wrzucam. Stąd to zdjęcie, które już na facebooku było jakiś czas temu. Bo kojarzy mi się z przyjaciółmi i bliskimi ludźmi. I wszystkim, co im zawdzięczam. Dziękuję, że jesteście! :)
Zdjęcie zrobione przez Fed 50 w Parku Śląskim:)


Przyjaźń - Park Śląski - Fed 50 (2010)

Ostatni tydzień był pełen przemyśleń. O życiu. Akurat sporo rozmawiałam z bliskimi na temat życia i zmian, jakie zaszły w ich i moim życiu. Uwielbiam te nasze filozoficzne inspirujące rozmowy! Kocham! <3 
I wiesz co? Popłakałam się. Nie raz, nie dwa. Tak! Ok. Inaczej - wzruszyłam się. Piszę to publicznie. Jutro będzie kac moralny, zdecydowanie. Palę cegłę jak nic :) Więc jak już jestem taka odważna to przy okazji dodam zdjęcie nawiązujące tematem. Mój ulubiony pan Szwedzki! Na pewno znacie tą postać :) Nieostre zdjęcie, bo to z popsutej Smieny 8m.


"Palę cegłę" - Szwedzki. Smiena 8m / Fujicolor 200 (2014)

Słyszałam o takiej ciekawej zasadzie "rób dziennie coś, co Cię przeraża". Więc oto jestem, robię to aaa ;) Zdecydowanie publiczne pokazanie emocji, słabości, uczuć jest tym czymś przerażającym. Ja? Ja pakero, twardziel, niepokazujący emocji, a uczuć to dopiero. Mistrz kamuflażu, żeby tylko nie było widać nic. W sumie to bardzo głupie. Bo najczęściej nie pokazuję tego, co w sumie nadałoby się światu okazać. Miłości, wdzięczności, radości z tego, że ktoś jest obok, robi coś dla Ciebie, wspiera. Mimo, że jestem emocjonalną osobą i widać po mnie wszystko. Jednak nie zawsze pokazuję to, co trzeba. Ludzie zdecydowanie mają w sobie zbyt mało wdzięczności. Zbyt mało okazują uczuć i emocji.
I tak  myślałam sobie o życiu. I się popłakałam. Wzruszyłam. Dlaczego? Z radości. Ze szczęścia. Powiem to głośno. Jestem szczęśliwa! Jak nigdy. Dziś mija pół roku nowego roku. Ustanowiłam go w styczniu moim Rokiem Spełniania Marzeń. Jakiś niecały rok temu zaczęła się seria zmian, istny roller coaster ;) a jak ma się coś zmienić, to wali się i pali na całego, jak domino. Jak szaleń to szaleć. I wiesz co? Wielu w takich złych sytuacjach doszukuje się jakiegoś zła, niesprawiedliwości. Sama tak myślałam. Ale teraz wiem. Że upadki i smutki są po to, by życie się odmieniło. I oto jestem :) Pewna ważna mi osoba stwierdziła parę dni temu, że to zdecydowanie mój rok jest. Zdecydowanie! :) A jak pomyślę, że to dopiero początek to ach! :D Jak pomyślę, że ten stos czterolistnych koniczyn zacznie działać to och i ach :) Jak pomyślę, że to wszystko to dopiero początek! Że całe życie przede mną i miliony cudownych chwil to... ach uśmiecham się tylko :)
A piszę to wszystko, bo tak naprawdę to cieszę się, że mam takich cudownych ludzi wokół siebie. Takich bliskich, przyjaciół, którzy byli, są i będą. Którzy wspierają, pocieszają i czasem denerwują. Którzy potrafią dostrzec, że coś się dzieje nawet wtedy, jeśli nic im nie powiem. Którzy czasem wiedzą coś prędzej niż ja sama to sobie uświadomię ;) Mogę wmawiać sobie i im różne rzeczy, ale oni i tak wiedzą. Dziękuję!!!
Nawet jeśli z niektórymi kontakt się urywa. Wszystko dzieje się po coś. W ciągu ostatnich dwóch lat nagle urwały się przyjaźnie, a odnowiły się przypadkiem stare kontakty. A największe przyjaźnie zniknęły nagle. Niesamowite jest to życie. Wierzę w zasadę, że w odpowiednim czasie i odpowiednim miejscu spotykasz odpowiednich ludzi. Wiem to coraz bardziej z każdym dniem! Każdy człowiek na Twojej drodze czegoś Cię uczy. Każdy człowiek w Twoim życiu pojawia się po coś. Kiedyś wyczytałam w jakiejś książce, że to tzn. "wędrowne anioły", nawet spotkana raz osoba nie jest spotkana przypadkiem. Przypadki nie istnieją! Myślałeś nad tym dlaczego obok Ciebie są te osoby, a nie inne? Dlaczego nagle urwały się jakieś znajomości? Dlaczego mijasz te osoby na ulicy, a nie inne? :)
A propos ludzi i biegania! Dziś mija 5 miesięcy odkąd zaczęłam biegać! 400 km w nogach! Dziękuję tym wszystkim, którzy przyczynili się do tego, którzy motywowali, podnosili na duchu, kiedy już chciałam się poddać. Dziękuję też tym, którzy mnie demotywowali, wmawiali, że bieganie jest głupie i nudne, bo dzięki temu byłam silniejsza i nie poddałam się.
Wdzięczność to podstawa! Zrób coś dobrego i okaż wdzięczność bliskim, że po prostu są! Podziękuj im :)
Miłego! :)



Monday, May 5, 2014

Chwile ulotne!

"Z każdym dniem łapię chwile
Ulotne jak motyle
(...)
Odbierzcie dzisiejszy dzień jak podarunek
Cieszcie się i obierzcie na jutro kierunek
Odważcie się, zróbcie ten krok
Podnieście wzrok"

Wczorajsza ultra krótka rozmowa o fotografii i ulotnych chwilach. 
Bardzo lubię jak ludzie mają ciekawe spojrzenie na świat i życie. I każdy inaczej wszystko postrzega. Fascynujące i inspirujące. Dziękuję! :)

I skojarzyła mi się od razu ta piosenka, i siedzi mi teraz ciągle w głowie, i ten cudowny aparat Rolleiflex z teledysku, och i ach! 



Inspiracja.
Inspiracja jest wszędzie, w każdym człowieku, na każdym kroku i w każdym momencie. Tylko. Otwórz oczy, zatrzymaj się i PACZ. I patrz. 
I czuj. I słuchaj. I bądź. Tu. I teraz. 
Teraz. I tu.
Nie lubię pytań o to, co lubię fotografować. Bo nie wiem wtedy, co odpowiedzieć. Trochę niezręcznie. Bo nie mam jednego tematu, kategorii, szufladki. Nie ma szablonu. Jedynie nie mam zwyczaju fotografować ludzi. Wśród ponad 30 klisz mam może tylko kilka zdjęć ludzików.
Więc co fotografuję?
Życie!
Ja lubię łapać te chwile.
"Chwile ulotne jak motyle".
Jest coś, co mnie interesuje, bawi, śmieszy, kręci, nęci, fascynuje.
I cyk - zdjęcie!
Nawet nie skupiam się na kadrze, ustawienia są zawsze na oko. Techniki i wiedzy brak. Ale robię zdjęcie, bo sama ta świadomość, że uwieczniam coś, co mnie interesuje jest niesamowita. Ten moment naciśnięcia spustu migawki :)
Czasem chciałabym mieć aparat w oczach! :D
I chwytać wszystko, co widzę ciekawego każdego dnia. Podobno (z zeznań bliskich) jestem bardzo spostrzegawcza. Oczy dookoła głowy.
Ale czasem niektórych to denerwuje. Bo rozmawiając na ważny temat ja nagle krzyczę "pacz! patrz!!! jakie fajne!" Eh. Ludzie. To nie olewka, ja Was słucham, ale chcę Wam pokazać coś ciekawego, co właśnie mijamy, chcę podzielić się z Wami czymś interesującym, bo nie będę egoistyczna w patrzeniu samej :P
Hm.
To chyba ciekawość świata. Taka dziecięca przypadłość, której nigdy nie chciałabym zatracić, a tylko pogłębiać. Czasem niektórzy nazywają to dziecinnością... 
Myślisz, że to dziecinność? Każdy był taki sam, jak tylko się urodził. A potem. Potem życie zabija w nas tą ciekawość. I stajemy się poważniakami. Też tak miałam. 
Ale czy cieszenie się życiem, chwilą to dziecinność? Nie sadzę!
Przykład.
Biegnę w parku. I będąc koło zoo MUSZĘ się zatrzymać i popatrzeć. Są osły i kozy, takie śmieszne bolki. Dziś była lama! :D Jeden osioł nawet dostał imię Andrzej ;) Codziennie są takie same, powinno mi się już to znudzić. Ale za każdym razem lubię tak się zatrzymać.
Są rodzice z dziećmi. I JA. I co? Nic! Nie zmienię się :)
Ktoś powie, że to takie dziecinne. Uwierz, będę taka sama za 40 lat! :P Ostatnio po powrocie ze spontanicznej wizyty w zoo zapytałam Mamę, czy często nas zabierała do zoo i parku jak byliśmy mali z bratem, bo jakoś za bardzo mnie to bawi i interesuje wszystko. Wydało się! Wszystko przez Nią. Ona ma to samo. Ta straszna ciekawość świata. Fascynacja kwiatkami, stokrotkami, zwierzakami, wschodami i zachodami słońca. Dziękuję! :*

Ze wszystkich moich zdjęć do tematu ulotności najbardziej pasuje mi to poniższe. 
Bańki mydlane. Ulotne! Uwielbiam je! :D Tu zrobione zdjęcie w Krakowie, ludzie - pasjonaci życia robili takie bańki-giganty. I zachód! <3
Zdjęcie ze Smieny 8m, klisza Rossmann 200 (2010). Zdjęcie nieostre. Oczywiście, bo było już ciemno albo gapa Marta nie ustawiła ostrości, od 5 lat często o tym zapominam :)


Bańki mydlane - Smiena 8m / Rossmann 200 (2010)

Zdaję sobie sprawę, że technicznie moje zdjęcia nie są dobre. Kadry, ustawienia, światło. Może kiedyś się wyedukuję w tej kwestii, a może nie. "Może tak, a może nie, kto to wie" ;) Ale bardzo cieszą mnie słowa ludzi, którzy znają się na fotografii i pochwalą moje zdjęcia za spojrzenie na świat. Miło jak ktoś pochwala Twoje podejście, oko. Każdy komentarz jest dla mnie ważny, miłe słowa czy krytyka. Amatora, profesjonalisty czy totalnego laika. Dużo to dla mnie znaczy, wtedy w chwilach zwątpienia widzę, że te moje analogi mają jakiś sens. Dziękuję!
I cieszy mnie to, że coraz więcej ludzi lubi to, co robię (pomijając cudownych znajomych!;) Fajnie, że jesteście! Dzięki! :)

Ale mnie dziś wzięło na pisanie ojjj :P Jestem gadułą. Ale często jak mam dodać post, zdjęcia nagle mam pustkę w głowie. Taka sytuacja.
Było o zachodach, chwilach ulotnych. To Kraków i Smiena po raz drugi. Tu na gondolce. Te gondolki też mnie kręcą. Niezrealizowane marzenie o gondoli w Wenecji nadal czeka na realizację, ale była za to gondola w Krakowie! :)


Zachód i gondola w Krakowie - Smiena 8m / Rossmann 200 (2010)


Był zachód i bańki, czas na zachód i maki!
Maki też mnie kręcą. Polana maków. Tu była niespodzianka polankowa mmm :)
Ja chcę, ja chcę teraz na polankę! Nigdy się nie znudzi. Każda polana kwiatów. Czemu nie ma opcji,  że robię palcami PSTRYK i jestem na takiej polanie? Pff. Zostają więc zdjęcia!
Tu pierwsza i na razie jedyna klisza Fed 4 (Fujicolor 200, 2010r.)


Zachód i maki - Fed 4 / Fujicolor 200 (2010)

Ulotne kwiatki też były w Kudowej Zdrój, na wakacjach 2011. Cudowny Skansen w Pstrążnej - Muzeum Kultury Ludowej Pogórza Sudeckiego. Miejsce magiczne. Kudowa Zdrój magiczna. Błędne Skały. Adsprach. Ochy i achy :) Pokażę kiedyś zdjęcia.
Tu zdjęcie ze Smieny 8m (Fujicolor 200, 2011r.)


Kwiatki w skansenie - Smiena 8m / Fujicolor 200 (2011)

Co do chwil ulotnych nie może zabraknąć zdjęcia z serii "stópki Marty zwiedzają świat", czyli seria zdjęć pt. "tu byłam, tu było cudownie" :)
W drodze na majówkę do Lipowej, koło Żywca, był stop w Bielsku Białej (jeśli czegoś nie pomieszałam :P), był upał, cudowne słońce, gorąco, była fontanna, woda, były stopy w wodzie, była sukienka, było pięknie :)
Zdjęcie z pierwszej kliszy prezentowej Zorki 1 (Kodak 200, 2012 r.)
A Wy jak łapiecie ulotne chwile? :)
 
Enjoy life! - Zorka 1 - Kodak 200 (2012)


Monday, April 21, 2014

Congratulation! :)

Kilka miesięcy temu dodałam posta i zdjęcie wielkiego odliczania -> klik
Odliczanie dotyczyło wielu kwestii, ale i małego człowieczka, aż przyjdzie na świat od znajomych. A że się doczekaliśmy to i mi ciągle chodzi po głowie Anglia, Londyn i te klimaty. I oni :) I to jedno zdjęcie;)
Londyn w Katowicach był jakiś czas temu i ten bus. Zdjęcie zrobione Smieną w 2010 r.
Gratuluję i tęsknię kochani :* Przyjeżdżajcie szybko :)


Londyn w Katowicach - Smiena 8m (2010)

Sunday, April 20, 2014

Happy Easter! :)


Święta, Święta.
Zdrowych i spokojnych Świąt Wam życzę :)
Więc będą klimaty świąteczne. Dwa zdjęcia. Jedno ze świąt sprzed 2 lat- Zorka1.

Wielkanoc - Zorka 1 (2012 r.)

I kwiatuszki świąteczne, robione przez Smienę.

Narcyze - Smiena 8m (2011 r.)

I całe święta wszystko, co słodkie będzie za mną chodzić i mówić "zjedz mnie" aaa ;) Kocham słodkie, kocham kocham :D I taki napis właśnie znalazłam w Katowicach, foto zrobione przez Smienkę 8m :)

"zjedz mnie" ;) - Smiena 8m (2014r.)

Friday, April 11, 2014

Sky is the limit!

Tak!
Coraz bardziej zaczynam wierzyć, że "sky is the limit" (czyli niebo jest jedynym limitem;), że nie ma rzeczy niemożliwych... O co chodzi?! O bieganie!
Coraz bardziej widzę i wierzę, że możesz osiągnąć wszystko, co tylko zapragniesz, a wszelkie ograniczenia są tylko i wyłącznie w naszej głowie. Usłyszałam za dziecka, że nie mogę biegać, zawsze zwolnienie z WF. A co, jeśli się mylili i ja tyle lat sobie żyłam, bo ktoś mi tak powiedział. Poddałam to właśnie w wątpliwość. Czemu ktoś ma decydować o moim życiu? Chcę żyć jak ja chcę. Nieważne, że nie można. Nie ma czegoś takiego jak "nie można"!!!
Tupnęłam więc nogą i zaczęłam biegać!
I moje życie zmieniło się totalnie.
Ok, już wywróciło się do góry nogami parę miesięcy wcześniej. Ale bieganie zmieniło je jeszcze bardziej! Jak i joga! Tak naprawdę wiedza z jogi pozwala pokonywać teraz wszelkie ograniczenia.
Moje bieganie zaczęło się 4 lata temu i trwało pół roku do kontuzji (nie biegajcie bez butów do biegania! ;) Wtedy moim wyczynem po paru miesiącach marszobiegów było przebiegnięcie 2x1,5km bez zatrzymania. Niby nic. Ale pomyśl. Kiedyś minuta biegu była dla mnie hardcorem. To był dla mnie wyczyn ;) Potem olałam bieganie przez kontuzję, a  potem miliony wymówek...
Ale każdy mijany biegacz wywoływał we mnie dziwne emocje. Skrajne emocje. Pozytywne emocje. Biega. Ja też chcę. I 1 lutego wyszłam. Wtedy chciałam się przejść, może lekko przebiec z psiakiem. Z totalnym lajtem w głowie przebiegłam 2x2 km bez rozgrzewki, z zerową kondycją.
To było jak olśnienie!
Parę miesięcy bez sportu, bez jogi, a ja tak po prostu przebiegłam sobie tyle km.
Pomyślałam sobie "ooo chyba mogę i umiem biegać!".
Po 2,5 miesiąca stwierdzam, że WSZYSTKO JEST W GŁOWIE.
Jednego dnia idąc z głową pełną wątpliwości, negatywnych myśli wtedy zupełnie nie wychodzi mi bieganie, co chwilę staję, jak za to idę pełna wiary, uśmiechu, z pustą głową, to wtedy akurat pokonuję siebie samą. Ostatnio 40min biegłam bez zatrzymywania. Wyczyn! Bo niedawno parę minut była wyczynem.
Także niech mi nikt już nie mówi, że się nie da, jak się da! Niech nikt nie mówi, że "aaaa bo Ty umiesz, a ja nie!".
Na razie biegam 5-10km. Bez zatrzymywania umiem 5km, niedawno były to 2-3 km. Plan jest na 10km. A potem z górki! Może jakiś półmaraton w tym roku hehe :) Na razie pomysł szalony, ale cel być musi!
Z tematem wiąże się oczywiście aparat, z którym czasem biegam, poniżej zdjęcie z parku śląskiego - smienka :) W tym dniu jak zrobiłam to zdjęcie też pokonałam siebie samą.

Sky is the limit! - Smiena 8m (2014 r.)

Ok. Mój blog miał być początkowo jedynie o fotografii analogowej, ale trudno dodawać tu tylko zdjęcia, skoro zdjęcia są częścią mojego życia, analogi są jego częścią. Robię zdjęcia tego, co konkretnie mnie poruszyło, zaciekawiło, rozśmieszyło, co jest częścią mojego życia. Kolorowego życia :) Dlatego poza samymi zdjęciami jest i o mnie, moim życiu, bo tak naprawdę każde zdjęcie ma swoją historię. Dla Ciebie mogą być to TYLKO np. drzewa, a dla mnie są jakimś tam symbolem, bo wiążą się z konkretną chwilą, sytuacją, życiem - moim życiem.
Dlatego z bloga o fotografii zrobił się run-photo blog, albo run-yoga-photo blog. Jak tylko będę na jodze (wróciłam po paru miesiącach przerwy) mam zamiar w końcu zrobić z 19.piętra zdjęcie domku autobusowego, czyli zajezdni. Świetny widok, same żółte autobusy :) Albo zachód słońca z tego piętra i widok na Katowice. Pięknie!

Tuesday, April 1, 2014

Dzień psikuśnika! :)

Skoro mamy dzień psikuśnika, czyli Prima Aprilis, to i zdjęcie psikuśnika być musi!
Psikuśnikiem jest Zorka 1, bo raz urwała kawałek kliszy i jest widoczna na całym filmie:)
Poniżej klisza na czołgu. Zdjęcie zrobione w czasie Industriady na Szlaku Zabytków Techniki.
Mam takie małe nietypowe marzenie...
Wsiąść do czołgu sobie i przejechać się kawałek :D
A wy jakie psikusy dziś zrobiliście ? :)

Zorka 1 na czołgu (2013 r.)

Happy birthday Eiffle Tower :)

Wczoraj był bardzo ważny dzień! :)
Dostałam bardzo nietypowe życzenia... "wszystkiego najlepszego z okazji urodzin wieży Eiffla!" :D
To były najlepsze życzenia ever! Dziękuję! :)
Wczoraj Wieża Eiffla miała 125 urodzinki :)
Poniżej jedno z najpiękniejszych zdjęć wieży Eiffla jakie widziałam! Niestety nie znam autora.


A dlaczego JA dostałam te życzenia? No właśnie. Zakochana jestem w tej wieży, Paryżu. Jednym z moich największych marzeń jest zobaczyć Paryż! Wraz z moimi aparatami. Zrobić masę zdjęć każdym aparatem! Ach! :)
Nieważne, że Paryż jest przereklamowany, że nie jest tak piękny. Chcę i zobaczę! Usiądę na kocyku pod wieżą z wielkim uśmiechem na twarzy, wypić szampana i zjeść croissanta! I czekoladę :P Taki właśnie jest plan na ten rok! :) Mój rok spełniania marzeń! :)

A że Paryż jest teraz modny, to wszędzie widzę wieżę Eiffla, wszędzie, ciągle, zawsze.
I też ostatnio jakoś dostaję coś związanego z Paryżem, czy to mapa, czy wieża do kluczy. Dziękuję! :)




Z Paryżem i rozmowami o marzeniach wiąże się ta cudowna francuska piosenka. Enjoy!


Wednesday, March 26, 2014

Smieno Italiano!

Zapraszam na wycieczkę po Włoszech! :)

Ostatnio zobaczyłam jedno zdjęcie z Włoch, które wywołało serię wspomnień - dokładnie to zdjęcie analogowe: klik. Od tamtego momentu ciągle pojawia się wokół mnie motyw Włoch mmm, chyba trzeba tam wrócić:)
Te Włochy były wyjątkowe, bo była tam robiona sesja ślubna znajomych, gdyby nie oni, to bym nie zobaczyła tylu pięknych miejsc. Dziękuję:) Były to: Wenecja, Murano, Burano, Jezioro Garda, Parma, La Spezia, Florencja oraz Manarola. Dwa auta, kilka dni, kontakt przez walkie talkie, tempo było ekspresowe, ale warto było:) To był taki przedsmak. Zdecydowanie trzeba tam wrócić na spokojnie i na dłużej.. :)
Seria zdjęć z Włoch od Zorki 1z kawałkiem urwanej kliszy była tutaj.
Poniżej zdjęcia, wyszły różnie, jak zawsze... ale nawet niedoświetlone jak zawsze pokażę. Dlaczego? Bo zdjęcia nawet te poruszone, niedoświetlone, popsute przedstawiają mój świat. Każde zdjęcie, miejsce pozytywnie mi się kojarzy, dlatego je pokazuję :)
Ok. Włochy & Smena 8m! Come on!
Zaraz po przejechaniu przez granicę Włoch był toast szampanem Piccollo :D A potem Wenecja aaa marzyłam  o niej od zawsze. Nie udało się popływać gondolą, ale to prosty wniosek, że trzeba tam wrócić:)
Przyznam, że mam super dobrą, ale krótką pamięć. Więc trudno po prawie roku opisywać zdjęcia. Szczególnie jak niedawno je zobaczyłam;]
Poniżej zdjęcie z tramwaju wodnego w drodze do Wenecji.

Wenecja - Smiena 8m (2013 r.)

A tu niedoświetlone zdjęcie uliczki w Wenecji. Och i ach. Cudownie, pięknie :)

Uliczka w Wenecji - Smiena 8m (2013 r.)

Jednym z dwóch najpiękniejszych miejsc jakie tam zobaczyłam była wyspa Burano! To była najszczęśliwsza godzina w moim życiu! Warto było spędzić sporo czau w tramwaju wodnym z Wenecji, z przesiadką w Murano (też cudna mini Wenecja), żeby zobaczyć jedno z najbardziej kolorowych i urokliwych miejsc! W skrócie to taka mała wyspa, mini Wenecja, ale z bardzo kolorowymi domkami! W ogóle cały dzień był cudowny, ekipa robiła sesję w Wenecja, a ja z koleżanką podróżowałam. Pięknie!:)

Wyspa Burano -Smiena 8m (2013 r.)

A tu rynek na wyspie Burano. Najlepszy motyw był taki, że idziemy sobie dwie i zastanawiamy się, którą pójść uliczką, po czym zagaduje do nas pani po polsku... Mieszka tam kilka dobrych lat :)Szkoda, że na pomysł pożyczenia aparatu od pana młodego wpadłam nie w tym dniu... Tak kolorowe miejsce ach:)

Wyspa Burano - rynek-Smiena 8m (2013 r.)

Po powrocie do Wenecji był czas na małe zwiedzanie w ekspresowym tempie. Tu oczywiście zdjęcie moich ukochanych gondolek.

Gondole - Smiena 8m (2013 r.)

I kanał wenecki...

Kanał wenecki - Smiena 8m (2013 r.)

Jestem ciekawska świata, więc nie mogło tak być, że płynąc pierwszy raz tramwajem wodnym, nie spojrzałam, co tam się dzieje w kabinie "kierowcy" :) a w tle widać most Rialto w Wenecji.


Tramwaj wodny - Smiena 8m (2013 r.)

Po Wenecji odwiedziliśmy Jezioro Garda. Było rano, więc zjedliśmy nad wodą śniadanie. Trochę nietypowo... Bo robiliśmy je na chodniku, toster podpięty do akumulatora, talerze i wszystko na chodniku... Najlepsze śniadanie na świecie. I te głodne spojrzenia ludzi :D

Przystań nad Jeziorem Garda - Smiena 8m (2013 r.)

A potem była Parma! Parma słynie z parmezanu i szynki parmeńskiej.

Parma - Smiena 8m (2013 r.)

I w Parmie były najlepsze, najpyszniejsze lody na świecie! :)

Lody z Parmy - Smiena 8m (2013 r.)

I wyczekane zdjęcie, aż ekipa skończy swoją robotę, aż ludzie przestaną chodzić. A wyszło krzywo i niedoświetlone. Takie życie ;)

Parma - Smiena 8m (2013 r.)

I ostatnie zdjęcie ze Smieny już w dniu wyjazdu, w dniu pożegnania, bo para młoda jechała w swoją podróż poślubną... Widok z tarasu na Florencję i słynny most Ponte Veccio.
Koniec wycieczki! :)

Florencja - Smiena 8m (2013 r.)

Thursday, March 20, 2014

Ważny dzień, ważne święta! :)

Hej!!!
Dziś mamy dwa święta:
1. Pierwszy dzień wiosny!
2. Międzynarodowy Dzień Szczęścia

Jupi!!:) To idealne połączenie dwóch świąt zobowiązuje! 
Będę świętować je w parku. Idę biegać! Akurat jest piękna, słoneczna pogoda. Akurat dziś, świetnie! Bo wczorajsze bieganie skończyło się tym, że z rana było szaro i deszczowo. Jednak byłam zawzięta i poszłam biegać, za co wyszło słońce. Ale tylko na 20min, potem złapał mnie deszcz. Ale i tak było miło. Może poza dżdżownicami ;)
Skoro dziś jest pierwszy dzień wiosny, to i wiosenne zdjęcie być musi - pierwsza i jedyna klisza Fed 4. Tu poniżej zdjęcie z serii maków (kocham maki! jeśli gdzieś będziesz widział/a polanę maków to daj znać koniecznie!:) Inne zdjęcie z tej serii znajdziesz tutaj.

Polana - Fed 4 / Fujicolor 200 (2009 r.)

Co do międzynarodowego dnia szczęścia. Co tu dużo mówić, świętujmy! Nie tylko dziś, ale codziennie!:) Dlatego Pharrell musi być:)



Ze szczęściem kojarzą mi się chwile spędzone na łonie natury. Kocham. Kocham! Na co dzień w tym szybkim życiu mało jest czasu po prostu zatrzymać się i cieszyć chwila. Dlatego korzystaj jak tylko się da:)
Tu zdjęcie z wakacji 2013 r. w Murzasichle koło Zakopanego. Cudowny czas. W rzeczcce woda była lodowata, ale to żaden powód, żeby nie wejść do niej. Tu mnie urzekł różowy kamień, mao tu widać go, ale w tej czystej wodzie rzucał się w oczy. 
Nie mam schiza, fetyszu na stopy;) Ale lubię robić zdjęcia z serii "tu byłam" :)


Enjoy holiday! - Smiena 8m (2013 r.)

Saturday, March 15, 2014

Stop wymówkom!

Jestem mistrzem wymówek.
Ok. Sorry.
Byłam mistrzem wymówek! Bo skutecznie z tymi wymówkami walczę!;)

Jak DZIŚ!
Od rana. Słaby, leniwy dzień, jakiego dawno nie było. Milion tysięcy pięć wymówek, żeby nie iść biegać, żeby nie wyjść z domu jak nie trzeba. Futerał ze Smieny nie naprawiony - nie trzeba jechać do Katowic, sklep może poczekać. Spotkać się z kumpelą? Po co w południe, skoro widzimy się i tak wieczorem. A pogoda?! Pogoda fatalna! Wczoraj cudownie, pięknie, ciepło. Ostatnie dni były miodzio. W czwartek świetny spontaniczny spacerek po parku przy zamku w Mosznej. Cudownie.
A dziś. Brak słów. Nie wychodź z domu Marta! Zimno, wietrznie, szaro, buro, okropnie. Nie wychodź! Grzej się pod miłym kocykiem z kawą. Oj miło. Tak. Postanowione - zostaję w domu. Na facebooku kolejne wpisy o zaliczonych treningach, biegach. Dobra, ale ja nie idę dziś. Bo to i tamto. 
Ale może pójdę jednak? 
Hmmm. Na chwilę, chwilunię do parku. Patrzę przez okno - szaro. Chwila i będzie ciemno ("zaraz będzie ciemno" kto zna film "Rrrr"?;). Ale jak się pospieszę to wrócę zanim będzie ciemno. 
Nie. Nie idę.
I patrzę na komentarz Run Easier: "Nawet pochmurny i wietrzny dzień z treningiem jest lepszy od słonecznego bez treningu".  
Mądrze mówi! W tym tygodniu tylko raz biegałam.
Idę!
Idę!!! W trakcie procesu ubierania kolejnych warstw patrzę przez okno, a tam wichura, wiatr wieje tak, jakby był huragan... I co teraz? Przecież mnie porwie! A już zaczęłam się zbierać.
Idę!
Ale mój pies nie lubi deszczu! O rany, ona nie pójdzie ze mną! Ok, ona lubi biegać - pójdzie!
Idę!
Słyszę dobrą radę, żeby nie iść do parku w tak okropną pogodę...
Idę!
Ok! CEGŁY W KIESZEŃ, RÓŻOWA KURTKA, PIES, wodoodporny tusz i w drogę! :D
Wychodzę z domu. 
O matko! Niemiło jest. Pogoda jest fuj! Może się wrócę do domu? 
Nie!
Idę. Idę!!! Nie ma lenistwa! Docieram do parku. Iiiiiiii?
I co?


Smiena w parku / Fujicolor 200 - 2014 r.

TADAAAM :)
Zwyciężenie lenistwa zostało nagrodzone!!! 

Zza chmur wychodzi piękne SŁOŃCE !!!  
Tak bardzo razi, że ciężko się biegnie. Nie widzisz kolejnych metrów, ale to nic. Mokra droga, kałuże i słońce. Przewalone drzewa, gałęzie. Ale to nic. Z drogi parkowej zrobiła się droga przełajowa. Masa szyszek, dżdżownic, gałęzi i ja z uśmiechem na ustach i psem skaczę jak ta sarna między tym wszystkim. A co! :) 
I'M A FIGHTER! :)
Czujesz jak słońce grzeje ci w plecy. Park pusty. Bo wielu chciało zostać w domu jak ja. Albo już dawno są po bieganiu. Zrobiło się ciepło i przyjemnie. Pies szczęśliwy pobawił się gałęzią. Ja w głowie tylko powtarzałam "jak jest pięknie!":) I poszło 4 km. Mało, ale lepiej tyle niż nic:)
I ta radość, te endorfiny, ten uśmiech ach :)
Ciekawa jestem, co dzieje się w głowach innych biegaczy. Czy też tak walczą? Też mają milion wymówek? 

Jeśli o bieganiu mowa, to nie może zabraknąć zdjęć! Z nowej serii: BIEGAJĄCA SMIENA 8m :)
Najnowsza klisza, popsuta Smiena, jest słabo, ale to nic. Zdjęcia zrobione niedawno w Parku Śląskim. Też był dzień, kiedy poszłam biegać w brzydką pogodę i w nagrodę wyszło słońce :)

Moja ulubiona droga na bieganie: 

Droga biegowa - Smiena 8m /Fujicolor 200 (2014 r.)


Good way! - Smiena 8m, Fujicolor 200 - 2014 r.

Oczywiście Smiena nie mogła pominąć łabędzi! Już w lutym były w stawie w parku, o czym wcześniej już pisałam (ps. mamy zimę przecież:)
Pierwsze zdjęcie nieostre. Smiena ma problem z nieskończonością chyba. Ale to nie powód, żeby tego zdjęcia nie dodać.

Biegająca Smiena i łabędzie / Fujicolor 200 - 2014 r.

Łabędzie w lutym - Smiena 8m - 2014 r.


Biegająca Smiena w parku / Fujicolor 200 - 2014 r.

I najciekawsze na koniec:
nałożyłam wyjątkowo celowo 2 klatki. Miał być staw i łabędź. Oczywiście Smiena przesuwa  obraz. Nieostre. Ale jak się przyjrzysz, to w chmurach widać łabędzia :)

Nałożone 2 klatki: staw i łabędź - Smiena 8m - 2014 r.